W śp.
galerii S.O.S. sztuki mieszczącej się
przy ulicy Grodzkiej 36 istniała do niedawna Pracownia Postaci Fikcyjnej. Jej
twórczynią była Emilka Kołowiecka – malarka i łowczyni dziwnych przedmiotów. W
ostatnią niedziele listopada odbył się finisaż artystki połączony z oficjalnym
zamknięciem galerii. Można było podczas niego obejrzeć kilkanaście dzieł
artystki oraz jej pracownię, która od razu skojarzyła mi się ze znanymi z
pamięci wyobrażeniami warsztatów pracy członków XIX wiecznych bohem artystycznych.
Zimne, ciemne i małe pomieszczenia były przekleństwem większości ówczesnych
twórców ale być może to właśnie ciężkie warunki egzystencjalne skłaniały ich do
wytężonej pracy, która niestety zazwyczaj i tak dopiero ich po śmierci była doceniana.
Mam nadzieję, że w przypadku prac Emilki Kołowieckiej będzie inaczej i jej
prace należycie oszacowane za życia artystki. Patrząc na nie można uwierzyć
ponownie, że w malarstwie może się jeszcze coś ciekawego wydarzyć. Artystka
jest nadzieją malarstwa!
Kilkanaście dzieł,
które można było zobaczyć na wystawie pdt. Populacja
mebli w ostatnim kwartale 2012 roku to obrazy wykonane w technice akrylu. Przedstawiają
one różnokształtne krzesła, szafy, gablotki, stołki, fotele i inne meble. Na
płótnach pojawiają się także przeróżne bibeloty, na które można natrafić w
pokojach dziecięcych, kuchniach, piwnicach i na strychach. Zastosowana technika
malarska nadaje pracom charakterystyczny wygląd. Obrazy są matowe przez co
wchłaniają światło. Twórczyni bardzo dba o szczegóły. Każdy meblowy detal jest
wypracowany i wygłaskany pędzlem. Perspektywy obrazowanych przedmiotów zachodzą
na siebie; meble ukazywane są z wielu stron symultanicznie, podobnie jak u
kubistów. Twórczyni bardzo sprawnie posługuje się technika malarską. Umiejętnie
miesza ze sobą kolory. Tonacje którymi operuje są zazwyczaj jasne i silnie
kontrastowe np. jaskrawa zieleń zestawiana jest z żarówiastą czerwienią lub
ciemnym fioletem. Ten typ malarstwa kojarzyć się może z twórczością Henry’ego
Matisse’a, który także lubował się w przedstawianiu kolorystycznego i przedmiotowego
przepychu. Kołowiecka łączy zamaszystość pociągnięć pędzla, drapieżność plam
kolorystycznych z subtelnością rysunku, który pełni ważna rolą w jej
malarstwie. W obrazach dominuje optymistyczna kolorystyka ale jednak nie brakuje
im nutki dekadencji. Gdzieniegdzie pojawiają się brązy lub szarości, a farby
kładzione są prosto z tubki. Czasami ukazują się ostro zarysowane prawie czystą
bielą kontury przedmiotów. Klimat obrazów zdaje się przytłaczać i przypomina
niepokojący nastrój, który posiadają dzieła Vincenta van Gogha. Ukazane na płótnach
przedmioty najczęściej są zdeformowane i zdają się emitować poświatę jak
ożywione byty, co potęguje atmosferę absurdu i groteskowość.
W dziełach
artystki jest coś niepokojącego czy wręcz metafizycznego. Trudno nie odnieść
wrażenia, że wymalowuje ona z podświadomości lęki i ukryte pragnienia. Wszak
jak sama przyznaje cierpi na manią zbieractwa. Z pewnością prace twórczyni
charakteryzuje silna indywidualność. Styl jej prac jest rozpoznawalny i
nacechowany jej osobowością.
Oprócz
malarstwa, na wystawie można było zobaczyć ceramiczny, ręcznie malowany
taboret. Ten ciężki, masywny mebel naznaczony był licznymi deformacjami, ale
bezproblemowo dawało się na nim usiąść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz