środa, 16 stycznia 2013

Finisaż w sos sztuki







W śp. galerii  S.O.S. sztuki mieszczącej się przy ulicy Grodzkiej 36 istniała do niedawna Pracownia Postaci Fikcyjnej. Jej twórczynią była Emilka Kołowiecka – malarka i łowczyni dziwnych przedmiotów. W ostatnią niedziele listopada odbył się finisaż artystki połączony z oficjalnym zamknięciem galerii. Można było podczas niego obejrzeć kilkanaście dzieł artystki oraz jej pracownię, która od razu skojarzyła mi się ze znanymi z pamięci wyobrażeniami warsztatów pracy członków XIX wiecznych bohem artystycznych. Zimne, ciemne i małe pomieszczenia były przekleństwem większości ówczesnych twórców ale być może to właśnie ciężkie warunki egzystencjalne skłaniały ich do wytężonej pracy, która niestety zazwyczaj i tak dopiero ich po śmierci była doceniana. Mam nadzieję, że w przypadku prac Emilki Kołowieckiej będzie inaczej i jej prace należycie oszacowane za życia artystki. Patrząc na nie można uwierzyć ponownie, że w malarstwie może się jeszcze coś ciekawego wydarzyć. Artystka jest nadzieją malarstwa!
Kilkanaście dzieł, które można było zobaczyć na wystawie pdt. Populacja mebli w ostatnim kwartale 2012 roku to obrazy wykonane w technice akrylu. Przedstawiają one różnokształtne krzesła, szafy, gablotki, stołki, fotele i inne meble. Na płótnach pojawiają się także przeróżne bibeloty, na które można natrafić w pokojach dziecięcych, kuchniach, piwnicach i na strychach. Zastosowana technika malarska nadaje pracom charakterystyczny wygląd. Obrazy są matowe przez co wchłaniają światło. Twórczyni bardzo dba o szczegóły. Każdy meblowy detal jest wypracowany i wygłaskany pędzlem. Perspektywy obrazowanych przedmiotów zachodzą na siebie; meble ukazywane są z wielu stron symultanicznie, podobnie jak u kubistów. Twórczyni bardzo sprawnie posługuje się technika malarską. Umiejętnie miesza ze sobą kolory. Tonacje którymi operuje są zazwyczaj jasne i silnie kontrastowe np. jaskrawa zieleń zestawiana jest z żarówiastą czerwienią lub ciemnym fioletem. Ten typ malarstwa kojarzyć się może z twórczością Henry’ego Matisse’a, który także lubował się w przedstawianiu kolorystycznego i przedmiotowego przepychu. Kołowiecka łączy zamaszystość pociągnięć pędzla, drapieżność plam kolorystycznych z subtelnością rysunku, który pełni ważna rolą w jej malarstwie. W obrazach dominuje optymistyczna kolorystyka ale jednak nie brakuje im nutki dekadencji. Gdzieniegdzie pojawiają się brązy lub szarości, a farby kładzione są prosto z tubki. Czasami ukazują się ostro zarysowane prawie czystą bielą kontury przedmiotów. Klimat obrazów zdaje się przytłaczać i przypomina niepokojący nastrój, który posiadają dzieła Vincenta van Gogha. Ukazane na płótnach przedmioty najczęściej są zdeformowane i zdają się emitować poświatę jak ożywione byty, co potęguje atmosferę absurdu i groteskowość.   
W dziełach artystki jest coś niepokojącego czy wręcz metafizycznego. Trudno nie odnieść wrażenia, że wymalowuje ona z podświadomości lęki i ukryte pragnienia. Wszak jak sama przyznaje cierpi na manią zbieractwa. Z pewnością prace twórczyni charakteryzuje silna indywidualność. Styl jej prac jest rozpoznawalny i nacechowany jej osobowością.
Oprócz malarstwa, na wystawie można było zobaczyć ceramiczny, ręcznie malowany taboret. Ten ciężki, masywny mebel naznaczony był licznymi deformacjami, ale bezproblemowo dawało się na nim usiąść. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz